JAKIM CUDEM W OGÓLE MÓWIMY POPRAWNIE?
Kilka lat temu przeczytałam na zajęcia dwutomowy podręcznik „Logopedia”. Od czasów tej lektury dziwię się, że jakiekolwiek dziecko jest w stanie mówić prawidłowo.
Czy macie pojęcie, ile niebezpieczeństwa zagraża zdrowemu rozwojowi mowy? Od upośledzeń intelektualnych poprzez upośledzenia fizyczne, choroby wpływające na zdolność poprawnego artykułowania dźwięków, aż po zwykłe, charakterystyczne dla danego wieku, wykoślawienia poszczególnych głosek – gdy zbierze się to w całość, naprawdę można się zastanawiać, jakim cudem w ogóle potrafimy powiedzieć coś w miarę wyraźnie. Afazja, alalia, dyslalia, jąkanie, giełkot, anartria i dysartria, kappacyzm, gammacyzm, rotacyzm, lambdacyzm, szeleszczenie, seplenienie, bezdźwięczność, unosowienie i odnosowienie… ile tego było! Nie polecam czytania książek z logopedii, jeśli nie chcecie mieć później logopedycznych koszmarów na jawie.
Pewnie dlatego po cichu zaliczam studentki studiów podyplomowych z logopedii do grupy bohaterek dnia codziennego – bo naprawdę trzeba mieć odwagę, by walczyć z wadami wymowy. A do tego one wcześniej czy później wygrywają w zasadzie każdą bitwę.
WADA WYMOWY TO NIC FAJNEGO
Przyczyn problemów z wymową może być wiele, natomiast skutki są zazwyczaj podobne: nieprzyjemne reakcje rówieśników, poczucie bycia „odmieńcem” albo „tym gorszym”, narastająca niechęć do zabierania publicznie głosu, nieraz agresja w ramach reakcji zwrotnej na szykany, utrudnione relacje z kolegami. A jeśli dziecko nie uzyska pomocy w odpowiednim czasie – to jako dorosły będzie się najprawdopodobniej zmagać z tymi samymi nieprzyjemnościami, tylko jeszcze bardziej nasilonymi.
Nic dziwnego, że logopedzi są ciągle potrzebni. Walka z wadami wymowy nie kończy się na jednorazowym spotkaniu ani na kilku ćwiczeniach – to długi, żmudny proces, trwający dopóty, dopóki dziecko nie uzyska pełnej swobody w artykułowaniu danego dźwięku. Jako dorośli, którzy prawidłową wymowę opanowali już dawno i którym bezproblemowe mówienie wydaje się zupełnie naturalne, możemy sobie nieraz nie uświadamiać, jak trudno oduczyć się nieprawidłowego wypowiadania jakiejś głoski. Pewną podpowiedzią powinna być dla nas nauka języka obcego – kto z dorosłych uczestników lektoratów nie męczył się podczas prób właściwego wymówienia francuskiego „r”, angielskiego „th”, greckiego gardłowego „h”? Ale nawet wtedy dorosłym bywa łatwiej, bo mają odniesienie do dźwięków już prawidłowo wypowiadanych. Dzieci, które dopiero opanowują pierwsze dźwięki i rozwijają słuch fonetyczny, mają do pokonania znacznie większe trudności.
KTO (I PO CO) IDZIE NA LOGOPEDIĘ?
Coraz więcej osób podejmuje studia podyplomowe z logopedii. Pracownicy przedszkoli, nauczyciele klas I–III i starszych klas podstawowych, edukatorzy pracujący z dziećmi, pracownicy poradni psychologiczno-pedagogicznych, osoby zajmujące się wspieraniem rodzin, osoby planujące stworzenie własnych gabinetów logopedycznych – wszyscy oni stwierdzają w którymś momencie, że taka wiedza się przydaje, by w praktyczny sposób pomóc albo chociaż zasygnalizować istnienie problemu. Nie oszukujmy się – część dorosłych odsuwa od siebie świadomość problemu za pomocą myśli „dziecko z tego wyrośnie”. Rzeczywiście, czasem dziecko wyrasta, czasem mowa poprawia się wraz z wiekiem. Często jednak nie tylko się nie poprawia, lecz wręcz pogarsza, a starsze dziecko może zapytać z wyrzutem: czemu rodzice nie pomogli wtedy, gdy jeszcze można było w miarę łatwo rozprawić się z wadą?
To mi wyjaśnia, dlaczego na studiach podyplomowych z logopedii spotykam też matki, które nie zamierzają zdobywać dodatkowego zawodu, tylko chcą się samodzielnie przygotować do wspierania swoich dzieci w walce z wadami wymowy.
Na marginesie, podczas zajęć na logopedii, gdy omawiamy system fonologiczny polszczyzny, dorosłe przecież słuchaczki bywają zaskoczone informacjami o ojczystym języku. Nic dziwnego – na co dzień używamy naszego języka w sposób naturalny, nie musimy się zastanawiać nad elementami fonetyki, morfologii, nad podstawowymi zasadami artykułowania. Są to dla nas rzeczy tak oczywiste i automatyczne, że wręcz ich sobie nie uświadamiamy. Właśnie dlatego bez odpowiedniego przygotowania trudno nam pomóc komuś, kto ma problemy z wymową. Dopiero gdy się pozna te zasady od podszewki, można zacząć pracować z wadą, którą nie tylko się słyszy, lecz również – rozumie.
WYBIERASZ LOGOPEDIĘ – WYBIERASZ PRAKTYCZNIE
Czy studia podyplomowe z logopedii są dobrym pomysłem na wzbogacenie swojego zawodowego CV i zyskanie uprawnień do dodatkowego zawodu? Zdecydowanie tak. Biorąc pod uwagę to, jak częste i liczne są wady wymowy u dzieci, można zakładać, że logopedów będziemy potrzebować zawsze. Biorąc z kolei pod uwagę wzrastającą w społeczeństwie świadomość istnienia tych wad i konieczności ich leczenia – można też zakładać, że rodzice i nauczyciele będą obecnie coraz bardziej (i wcześniej) zwracać uwagę na dzieci, które takiej pomocy logopedycznej potrzebują.
Studia podyplomowe z logopedii trwają 4 semestry – ze względu na wiele przedmiotów i dużą liczbę godzin (630), którą przewidziało ministerstwo w nowych standardach kształcenia z 2019 roku. Gdzie je podjąć? Najlepiej na Collegium Balticum – bo tu macie zapewnione wszystkie trzy elementy, które są warunkiem dobrych podyplomówek: dużo praktycznej wiedzy, nacisk na rozwijanie i wzbogacanie praktycznych umiejętności, wreszcie – zajęcia z praktykami i profesjonalistami z poszczególnych dziedzin. Trudno żałować wyboru studiów podyplomowych, które są prowadzone naprawdę dobrze i które w zasadzie gwarantują ciekawą pracę.
O AUTORZE:
dr Barbara Popiel
Prorektor ds. jakości kształcenia
Szczecińskiej Szkoły Wyższej
Collegium Balticum
Biografia