10/07/2020

Moja droga życiowa zaczyna się od prawa, od doktoratu z prawa, studiów MBA, przez życie rodzinne, niepłodność, bezsenność, wreszcie trenerstwo, coaching, aż dzisiaj po psychologię i psychoterapię. Nie bez powodu pojawiła się w życiu psychologia. Ja się zgadzam, że ludzie, którzy studiują psychologię lub też zostają psychoterapeutami, robią to między innymi po to, żeby sobie pomóc. I ja też chciałam sobie pomóc. Szukałam przez ostatnie 10 lat rożnych sposobów, narzędzi, technik, metod uczących tak naprawdę balansu i równowagi. No i uczących życia.

Do grona naszych Partnerów dołączył portal Kobietowo.pl. Naszą współpracę inaugurujemy wywiadem przeprowadzonym na naszą prośbę z autorką topowej pozycji w Empiku – panią Katarzyną Czyż.

Nina Kaczmarek, prezes Kobietowo.pl [NK] Kasiu, Ostatnio robi się o Tobie coraz głośniej, a to za sprawą książki o dość kontrowersyjnym tytule „Miej wyje**ne, będzie Ci dane”. Skąd pomysł na książkę i tak mocny tytuł?

Katarzyna Czyż [KC] Pomysł na książkę był pomysłem pani redaktor wydawnictwa Onepress, która zadzwoniła i zaproponowała, abym napisała o tym co robię na szkoleniach. Mnie samej może i gdzieś to chodziło po głowie, ale zawsze myślałam „kto by chciał czytać o jodze
i oddechu”. Miałam ambicje i nadal mam na szerzenie idei świadomego oddechu, pracy z ciałem, budowanie przestrzeni, procesów rozwojowych, uważności i był moment w moim życiu, gdzie tego typu szkolenia czy spotkania pod tytułem „Ciało zna odpowiedź” organizowałam. I jak się możesz domyślać – one się nie sprzedawały, frekwencja była kilkuosobowa. W momencie gdy przyszedł do mnie ten tytuł i odważyłam się nazwać swoje szkolenie takim tytułem, a teraz wydać z takim tytułem książkę – sprzedaż oraz zainteresowanie się pojawiło i jak sama w pytaniu wskazujesz – robi się o mnie coraz głośniej. Mam jednak głęboką nadzieję, że to „głośniej” sięgnie dalej niż sam tytuł książki czy szkolenia. Bardzo bym sobie tego życzyła.

Moja droga życiowa zaczyna się od prawa, od doktoratu z prawa, studiów MBA, przez życie rodzinne, niepłodność, bezsenność, wreszcie trenerstwo, coaching, aż dzisiaj po psychologię i psychoterapię. Nie bez powodu pojawiła się w życiu psychologia. Ja się zgadzam, że ludzie, którzy studiują psychologię lub też zostają psychoterapeutami, robią to między innymi po to, żeby sobie pomóc. I ja też chciałam sobie pomóc. Szukałam przez ostatnie 10 lat rożnych sposobów, narzędzi, technik, metod uczących tak naprawdę balansu i równowagi. No i uczących życia. Dopiero połączenie mojej wiedzy i doświadczenia biznesowego, twardej wiedzy, w męskim świecie, z elementami pracy z ciałem (joga), aż po wiedzę totalnie bardzo miękką, jaką jest psychologia (bo tam wszystko „zależy” i tam z jednej strony każdy człowiek chce tego samego: kochać i być kochanym, a jednocześnie każdy z nas jest inny), dało mi ten balans. Dopiero teraz mogę powiedzieć, ze jest mi dane. Dziś umiem odpuszczać. Robię to oddechem. Robię to wglądem. Robię to dużą uważną świadomością.

[NK] Czego możemy się spodziewać podczas lektury? I dla kogo jest ta książka?

[KC] Książka jest absolutnie dla każdego, kogo interesuje rozwój osobisty, kto szuka narzędzi, technik, kto lubi elementy psychologii. To książka podzielona na trzy części. Uznałam bowiem, że każdy potrzebuje czegoś innego, dlatego też napisana jest ona jakby pod trzy style przyswajania wiedzy. Pierwsza część to krótka opowieść mojej drogi, tego, co ja wypróbowałam, tego, jak to się zaczęło, dlaczego się zaczęło i wreszcie – co mi pomogło. Niektórzy ludzie uczą się na procesie identyfikacji – czyli gdy sobie wyobrażą, że ktoś tak ma, że ktoś tak zrobił, to będzie to wystarczająca motywacja dla tej osoby do zrobienia podobnie.

Druga cześć to czysta „narzędziownia”, gdzie dzielę się swoją wiedzą trenerską, coachingową i psychologiczną (nawet elementami psychoterapeutyczną); ta część skierowana jest do osób, które chcą konkretów. Do osób, które już przeczytały setki książek, nadal szukają i może akurat u mnie trafią na nieznane narzędzie albo nawet na to, które już znają – ale podane w inny sposób. Z rozwojem osobistym to jest tak, że czasem bardzo długo wiemy, rozumiemy, znamy, ale nie czujemy. Nie wprowadzamy do nawyków codzienności, nie stosujemy. Aż przychodzi taki moment, tzw. efekt „aha!” (ja lubię nazywać go nawet efektem „o ku…a”) – gdy jak grom z jasnego nieba spada na nas olśnienie „a, to o to chodzi w tym oddechu”, „to o tym są te przekonania, wartości, emocje, schematy czy nawyki”.
I wtedy jest skuteczna zmiana.

A trzecia część książki to jest wiedza i moje doświadczenie, jakie mam…. i tak teraz nie wiem, jak to ubrać w słowa – bo chciałabym powiedzieć, że to jest moje doświadczenie z praktyki buddyzmu. Ale ja buddystką nie jestem i na buddyzmie się nie znam. Chciałabym stwierdzić, że to jest moje doświadczenie „energetyczne”, ale na aktualnym etapie swojego rozwoju osobistego trudno mi powiedzieć tak na 100 procent, o co chodzi z tymi energiami. Ostatnia część to takie zaproszenie do refleksji, do spojrzenia na problem odpuszczania pod innym kątem. W gronie przyjaciółek mówimy na to „hula gula czary mary”. Powiedzmy, że to najbardziej duchowa część książki i pisana z czystego serca.

Każdy znajdzie zatem coś dla siebie w tej książce i mam nadzieję, że jest ona napisana na tyle lekko i na tyle z dystansem i humorem, że będzie to również książka taka na wieczór, do wanny czy na plażę.

[NK] Przez lata byłaś związana z uczelnią, dlaczego zrezygnowałaś z tej ścieżki zawodowej?

[KC] Absolutnie z tej ścieżki nie zrezygnowałam, aktualnie jestem wykładowcą i nadal bardzo dużo szkolę. Współpracuje z różnymi organizacjami czy firmami. Prawdą jest natomiast to, że jak tylko mogę, unikam zajęć z prawa. A ponieważ ponoć dobra jestem w tym prawie
i studenci piszą do mnie, mówią mi, „że ja to muszę kochać to prawo” – więc chyba przekaz mam dobry, przystępny i dlatego nadal zdarza mi się jeszcze poprowadzić wykłady z zakresu prawa cywilnego. Ja sama jednak zdecydowanie swoje flow przeżywam na zajęciach z tzw. kompetencji miękkich. Uwielbiam po prostu i daje wtedy z siebie 120 procent. Stąd też idea powstania kasiaczyz.pl i stąd też tworzę na mapie Szczecina nowe miejsce, gdzie jest moja własna sala do jogi, moja własna sala szkoleniowa i przyszły gabinet terapeutyczny. I tam na pewno zajęć z prawa nie będzie! Tam na matach, tam z oddechem, tam czysta psychologia, tam procesy rozwojowe, tam to, co króliczki kochają najbardziej 🙂

[NK] Kiedy nastąpił w życiu ten zwrot, kiedy poczułaś, że czas na zmiany?

[KC] Momentem tym było narodzenie się moich dzieci. Ja zostałam wychowana i ukształtowana według bardzo „standardowych” zasad życia – czyli najpierw szkoła, potem praca, mąż, dom i dzieci. W tej kolejności oczywiście! I ta droga miała mi przynieść spełnienie, radość, szczęście, po prostu miałam być dorosła i cudnie żyć. Ukończyłam kilka szkół, niektóre z nich nawet na bardzo wysokim poziomie, w kilku językach obcych, od zawsze miałam pracę, w wielu momentach bardzo dobrze płatną i dającą jakąś tam satysfakcję, od zawsze miałam zainteresowanie u płci przeciwnej i mam wspaniałego męża, z którym za kilka dni świętujemy 15 rocznicę ślubu, mam całkiem fajny dom i pięknie kwitnące kwiaty w ogrodzie, no i pojawiły się na świecie zdrowe, piękne dzieci. No i wtedy poczułam, że to nie moje życie. Wtedy poczułam, że ja nigdy nie powinnam być matką. Wtedy poczułam, że to prawo i te rady nadzorcze, i te biznesy to jedno wielkie kłamstwo, ludzie się oszukują, świnie sobie podkładają, są okropni. Wtedy poczułam brak satysfakcji w życiu i ogromną pustkę. Paradoksalnie to właśnie narodziny dzieci dały mi siłę do zmiany! Wiedziałam, że jeżeli nic nie zmienię, to będę wiecznie wściekła, sfrustrowana, a najprawdopodobniej naćpana tabletkami psychotropowymi albo pijana. Gdybym nic nie zmieniła, myślę, że na pewno byłabym od czegoś uzależniona – stawiam na tabletki nasenne albo alkohol. Na całe szczęście obie te rzeczy mój organizm odrzucił. Wtedy poczułam, co to znaczy praca z ciałem, z oddechem, z myślami. I tak to się zaczęło. Czyli możemy potwierdzić przysłowie, że narodziny dzieci przewartościowują wiele. U mnie rzeczywiście bardzo wiele się zmieniło. Zupełnie inaczej żyję niż moi rodzice, całkowicie odmiennie wychowuję swoje dzieci, nie spełniam oczekiwań innych ludzi, tak jak robili to wielokrotnie moi rodzice – „bo tak wypada”, „dla świętego spokoju”, „bo tak trzeba”. U mnie trzeba i wypada tylko to, co mi mówi moje ciało. W zdrowym ciele zdrowy duch. Ta maksyma mi dziś towarzyszy. A zdrowe ciało jest nie tylko wtedy, kiedy wszystkie procesy fizjologiczne działają. Zdrowe ciało to takie, które ma energię na nowe, któremu się chce, które się raduje, które pozwala smakować i doświadczać nowego, które ma duży dystans, pokorę oraz akceptację swoich słabości i niedoskonałości. Dokładnie tego właśnie uczy joga. Balansu, równowagi, akceptacji swoich ograniczeń. Ja miałam odwagę je poznać i dobrze mi z tym 😉

[NK] Jak czytelnicy mogą praktycznie skorzystać z książki w obecnych czasach, przy kryzysie gospodarczym związanym z koronawirusem, stresach, utracie pracy etc.? W książce piszesz o 7 krokach odpuszczania…

[KC] 7 kroków odpuszczania to zaproszenie czytelnika do spojrzenia na siebie w tzw. modny dzisiaj sposób, czyli holistyczny. Spojrzenie na siebie i na swoje stresy z punktu widzenia psychologii i wiedzy, spojrzenie na siebie pod kątem pracy z ciałem i wreszcie spojrzenie na siebie z poziomu swojej duszy. CUD – ciało, umysł, dusza. Dlatego też moim ulubionym komentarzem w mediach społecznościowych czy też słowem, którego często używam, jest „cudnie” – bo gdy robimy, działamy, myślimy CUDnie – to robimy to z trzech poziomów i wtedy jest nam dane. Gdy ta książka osiągnie swój cel, czyli gdy zarażę ludzi uważnym oddechem, to kolejna książka będzie miała tytuł „Cudnie, cudnie, cudnie by Kasia Czyż”. Pożyjemy, zobaczymy, ha, ha!

[NK] Jako coach opowiedz – jak poznać dobrego coacha? W książce wspominasz o swoich niezbyt udanych doświadczeniach…

[KC] To bardzo trudne pytanie, nie mam tu jednej dobrej recepty. Nie wiem też, jak spotkać dobrego psychologa czy psychoterapeutę. Nie wiem też, czy ja jestem dobrym psychologiem. Myślę, że tu nie ma złotej rady – trzeba próbować, testować i trafić na swojego. Ja mam tę przewagę, że dość mocno jestem aktywna lokalnie, staram się mówić, pisać, pokazywać ludziom, jaka jestem, co wiem i jak podchodzę do wiedzy coachingowej czy psychologicznej. Wielu terapeutów / coachów tego nie ma i zostaje wybieranych na podstawie np. zdjęcia ze strony internetowej albo bardzo mocno intuicyjnie. Wtedy łatwo o pomyłkę. Zdecydowanie lepiej przyjść najpierw na jedno, drugie szkolenie, spotkanie – gdzie można zobaczyć coacha / mentora / swojego przyszłego nauczyciela i wsłuchać się w swoje ciało. Posłuchać, popatrzeć, ocenić z pozycji rozumu i dopiero wtedy w połączeniu z intuicją wybrać. Wtedy jest szansa, że szybciej klient trafi na swojego terapeutę. Mnie się nie udało za pierwszym ani nawet za drugim razem – ale dziś, gdy wybieram swoich nauczycieli i superwizorów, bardzo dużo o nich wiem. I dziś wybieram celująco! Ludzie stający na mojej drodze życia to takie mózgi, taka wiedza, że moja wdzięczność jest przeogromna. Nauczyciele, którzy dziś mnie otaczają, to wybory doskonałe. Zatem trzeba próbować.

[NK] „Miej wyje**ne, będzie Ci dane” – to sformułowanie, które wydawać by się mogło już przestarzałe, wielokrotnie nadużywane, nic niewnoszące do naszego życia. Ale zdaje się, że ma ono jednak dla Ciebie duże znaczenie i posiada w sobie… moc?

[KC] Nie wiem, czy takie przestarzałe i nadużywane. Powiem szczerze, że dopóki nie zajęłam się psychologią i psychoterapią, to aż tak często tego nie słyszałam. O wiele częściej towarzyszyło mi „więcej, szybciej, efektywniej”, plany, cele, realizacja, strategie itd. Nikt w moim środowisku nie mówił o odpuszczaniu, a już o oddechu to w ogóle. Pamiętam taki moment w swoim życiu, gdzie pobierałam nauki o wiedzy dotyczącej ciała i akurat ten nauczyciel starał się w nas zaszczepić ideę, że każda choroba fizyczna bierze się z cierpienia psychicznego i że oddech właśnie jest lekarstwem. Ten uważny oddech oczywiście (w swojej książce piszę o tym przy okazji „łuku psychosomatycznego”). Tam wtedy ćwiczyliśmy różne techniki pracy z ciałem. Padło też stwierdzenie „można raka nawet wyleczyć” (słynny film „Heal” – bardzo polecam na Netfliksie.) I przydarzyło się tak, że przyjechała wtedy do moich rodziców część rodziny, w której był obecny rak. Rak w wieku dojrzałym. Moi rodzice również są grubo po siedemdziesiątce. Słysząc o tej chorobie, o tym raku, o leczeniu, podzieliłam się swoją wiedzą wtedy z tamtego szkolenia. Zaczęłam wujostwu mówić, co wiem i czego sama doświadczam na macie – uznali mnie za wariatkę. Nie było mowy o tym, żeby odpuścić, nie było mowy o tym, żeby posłuchać swojego ciała, w ich świadomości była i jest po prostu nadal rywalizacja, udowadnianie sobie, kto i dlaczego ma rację, napięcie, stres i „byle do przodu”. Na tabletkach, na chemii, na maksa. Ale do przodu.

Oczywiście daleka jestem od tego, że każdą chorobę można wyleczyć oddechem. Też ostrożnie wypowiadam słowa, że każda choroba jest po coś i ma coś nam pokazać. Bo o ile rzeczywiście jestem skłonna to powiedzieć w przypadku dorosłych, o tyle nie znajduję żadnego wytłumaczenia na raka u kilkuletnich dzieci. A stwierdzenie, że cierpią one za „błędy duszy” rodziców czy że to jakaś karma, energia – nie przekonuje mnie. Dlatego wcześniej, podczas naszej rozmowy, wspomniałam, że z tymi energiami to tak na 99 procent się rozumiemy, ale nie na 100 procent. Albo może po prostu za mało jeszcze wiem i zbyt mało doświadczyłam.

[NK] Książka oparta jest na osobistych doświadczeniach, piszesz także o swoim macierzyństwie. Dziś mamy wielokrotnie ukazywany obraz cukierkowego macierzyństwa, a jednak niewiele mówi się o jego cieniach. Czy podczas swojej drogi jako mama pozwalałaś i/lub pozwalasz sobie na odpuszczanie?

[KC] Zdecydowanie. Aż się uśmiechnęłam do siebie, słysząc to pytanie. Ja wychowuję swoje dzieci całkowicie inaczej, niż sama byłam wychowywana. Odpalają mi się oczywiście stare nawyki i też czasem pojawi się krzyk czy nawet chęć użycia przemocy (oczywiście tej emocjonalnej, tej intelektualnej, tej „bo rodzic wie lepiej – a ty młody, głupi, co tam wiesz o życiu”). Ja się komunikuje ze swoimi dziećmi komunikatem „JA”, językiem NVC [Porozumienie bez Przemocy, PbP, ang. Nonviolent Communication – przyp. red.]. Przeżywam wszystkie emocje z dziećmi, uczę je przede wszystkim przez obserwację. Ja i mój mąż jesteśmy bardzo fajnymi ludźmi, oboje aktywni, mamy swoje pasje, bardzo dobrze znamy swoje niedoskonałości. Wychowujemy dzieci w myśl zasady „nieważne, co mówisz swojemu dziecku, ważne, co ono widzi”. A widzi prawdę, widzi szczerość, widzi emocje i widzi tyle samo porażek, ile sukcesów. Zdecydowanie odpuszczam „bo tak trzeba / bo tak wypada”. To wcale nie znaczy, że moje dzieci społecznie mają innych ludzi w głębokim poważaniu, że nic nie muszą. One widzą, jak ja traktuję ludzi, widzą i słuchają, jak ja się komunikuję z otoczeniem, więc nic im nie trzeba mówić. Kopiują idealnie. Przykładowo: ja bluźnię przy dzieciach, moim dzieciom też się zdarza – a wtedy tłumaczę: „tak, powiedziałam brzydkie słowo, dzięki temu jest mi lżej”. Mówię im o mechanizmach obronnych – w ich języku oczywiście. Mówię im o tym, co się dzieje w ich ciele, tłumaczę i pokazuję na sobie, na mężu. I jak dotąd problemów wychowawczych nie mam. A czy dobrze robię? Nie wiem, zobaczymy za 20–30 lat. Mówią, że dzieci psychologów i nauczycieli mają najgorzej – więc na wszelki wypadek już zbieram kasę na ich terapię. Bo procesy rozwojowe, szczególnie te skuteczne, do tanich nie należą 😉

[NK] Gdybyś spotkała siebie dzisiaj, tę kobietę, która miała lat 25–30, to co byś jej powiedziała? Jakie rady?

[KC] Tylko jedno: słuchaj swojego ciała. Ciało zna odpowiedź.

UWAGA !!! KONKURS

Ogromnie zachęcamy do zabawy, by przygarnąć książkę Kasi Czyż „Miej wyje**ne, będzie Ci dane”.

Wystarczy polubić fanpage Kobietowo.pl https://www.facebook.com/kobietowopl/, fanpage Kasi Czyż https://www.facebook.com/kasiaczyzpl, a także fanpage naszej uczelni https://www.facebook.com/CollegiumBalticum/, udostępnić post publicznie oraz odpowiedzieć (pod postem na FB uczelni lub na blogu pod tym wpisem) na pytanie: „Co najtrudniej Ci odpuścić i dlaczego?”. Autorka książki wybierze spośród odpowiedzi tę najciekawszą. Wyniki podamy podczas wieczoru autorskiego z panią Katarzyną Czyż, które odbędzie się 23.07.2020 o godz. 18:00 w Willi Flora. Organizatorem wydarzenia jest SSW COLLEGIUM BALTICUM we współpracy z portalem Kobietowo.pl.

Zapisy na wieczór autorski: https://forms.gle/LQgFLRYT6n1iDb5Y6

Udział jest bezpłatny.


Wywiad przeprowadzony na zlecenie SSW Collegium Balticum

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz również
Skip to content