Część ludzi traci pracę lub stoi przed takim zagrożeniem. Zaczynamy przeliczać oszczędności, rezygnować z rzeczy zbędnych, zamrażać członkostwa w klubach, odsuwać na później wymarzone zakupy. Nic dziwnego – coś, co jest przemiłym dodatkiem, ale nie warunkuje naszego być albo nie być, może poczekać do normalniejszych czasów. Edukacja jednak nie jest tym, co może – co powinno – „sobie poczekać”. I nie mam w tej chwili na myśli edukacji dzieci i młodzieży, lecz tę edukację, o której i tak nadal za mało mówimy i często traktujemy po macoszemu. Mam na myśli edukację dorosłych.
Studia, tak, studia przede wszystkim, a także studia podyplomowe online, kursy, szkolenia. Dzięki decyzji Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego studia mogą (wręcz powinny) być teraz prowadzone w formie online. Przypomnijmy, jest druga dekada XXI wieku, online robimy tyle rzeczy, że chyba na palcach jednej ręki da się wyliczyć to, co nie ma swojego e-odpowiednika. Studia prowadzone w formie e-learningu nie są zatem gorsze, mniej prawdziwe, „odbębnione”. Z punktu widzenia wykładowcy wymagają często jeszcze większego nakładu pracy, bo to, co mówione twarzą w twarz w grupie, tu musi zostać przełożone na narzędzia danej platformy. Co więcej, forma e-learningu może też okazać się bardziej fair wobec studentów. Ile razy było tak, że na zajęciach bezpośrednich angażowała się tylko część grupy, a niektórzy w niezbyt ładny sposób „podpinali się” pod wysiłek innych osób? Niestety, to się zdarza. Natomiast platforma e-learningowa jest bezlitosna: jeśli są trzy zadania do wykonania i dwudziestu uczestników, to jedna osoba nie zdoła „odhaczyć” swojej obecności na zajęciach dzięki temu, że pozostałe dziewiętnaście osób się zalogowało i wykonało polecenia.
Zostawmy jednak stronę techniczną, przejdźmy do tego, co obecnie porusza nas najintensywniej: inwestować w edukację w czasach pandemii czy nie? Wygodniejsze i pozornie sensowniejsze wydaje się zrezygnowanie z tej inwestycji – w końcu da się przeżyć pandemię bez dyplomu, zaliczonych egzaminów, wykonanych zadań. Prawda? Prawda. Pandemię da się bez tego przeżyć. Pytanie, co bez tego da się przeżyć po pandemii.
Kiedyś bowiem – oby jak najszybciej – wrócimy do świata, w którym chodzimy do pracy; do świata w jakiś sposób na pewno zmienionego, ale nadal potrzebującego fachowców, ludzi z uprawnieniami, osób wykształconych w danej dziedzinie. Co to oznacza? To oznacza, że odpuszczając sobie teraz edukację – możemy nieświadomie przygotowywać sobie bardzo niekomfortowy powrót do świata postpandemicznego. Koleżanka, która w czasie „zawieszenia normalności” siedzi przed komputerem i wykonywała zadania na platformie e-learningowej, może wkrótce być o ten jeden decydujący egzamin, certyfikat, dyplom dalej od nas. Kolega, który teraz wkuwa słówka, spotyka się przez Skype’a z lektorem i rozwiązuje przesłane ćwiczenia, może jutro być o jeden poziom zaawansowania w angielskim, niemieckim czy innym języku wyżej. Ta część naszej studenckiej grupy, która obecnie zalewa promotora kolejnymi kawałkami prac dyplomowych, bezlitośnie, z przekonaniem, że „skoro profesor siedzi w domu i ma nakazany przez władze e-learning, to niech nas czyta i poprawia!” – ta część grupy może się obronić w terminie, co oznacza dodatkowy dyplom, nowe uprawnienia, dowód dla (potencjalnego) pracodawcy, że jest się człowiekiem aktywnym i dbającym o własny rozwój zawodowy nawet w czasach kryzysu.
Szczerze mówiąc, chwilami mniej się martwię o czas pandemii, bardziej o czas po niej – a właściwie martwię się o część osób, która w ten czas wkroczy. W rzeczywistości „po zawieszonej rzeczywistości” nie wiemy, czego się spodziewać, również ze strony rynku pracy. W tej sytuacji rezygnacja z jakiegokolwiek rozwoju zawodowego, szczególnie zaś z tego, w który już się zainwestowało czas i pieniądze – nie wydaje się sensowne. Pod pewnym bardzo istotnym względem jest to wręcz strzał samobójczy.
Mamy narzędzia e-learningowe. Mamy wsparcie ze strony Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego, które reaguje bardzo wyraźnie na obecną sytuację – pozwala prowadzić wszystkie zajęcia online, zdaje sobie bowiem sprawę z tego, jak ważna i potrzebna jest edukacja, również – szczególnie! – w tak kryzysowym momencie. Nie rezygnujmy zatem z wykorzystania też możliwości i kontynuowania nauki. Z wielu rzeczy w obecnych czasach pandemii można zrezygnować – ale nie z siebie i własnej przyszłości.
O AUTORZE:
dr Barbara Popiel
Prorektor ds. jakości kształcenia
Szczecińskiej Szkoły Wyższej
Collegium Balticum
Biografia