Matury już za Wami i Waszymi dziećmi… przepraszam, Waszymi tegorocznymi Maturzystami, świeżo upieczonymi absolwentami szkół średnich, świeżo upieczonymi dorosłymi. W dorosłości najstraszniejsze okazuje się to, co kiedyś, gdy było się dzieckiem, tak bardzo kusiło: możliwość podejmowania samodzielnych decyzji. Możliwość, a czasem – z upływem lat coraz częściej – konieczność. Dopiero teraz, gdy Wasi Maturzyści trzymają w rękach świadectwa dojrzałości, zaczynają odczuwać w pełni tę grozę. Podjąć samodzielną decyzję o studiach oznacza: podjąć decyzję o własnej przyszłości, a przynajmniej o jakimś jej zarysie. Oznacza też: zaryzykować, i to dużo, bo nawet rok spędzony na nietrafionym kierunku to sporo w odczuciu nastolatków. Oznacza też: przyjmować konsekwencje – a konsekwencjami są wszystkie sprawy, od tych wielkich aż po najmniejsze. Decyzja o przyszłości, ryzyko, konsekwencje – a to wszystko w tym pozornie tak prostym haśle „wybór studiów”. To naprawdę może przerażać, nawet jeśli maturzysta się do tego nie przyznaje, nawet sam przed sobą.
Rodzic jednak może podjąć kilka ważnych działań – działań, które będą pomocą, wsparciem i pewnym kierunkowskazem dla tych najważniejszych osób w Waszym życiu, czyli Waszych maturzystów (czyli, dodajmy po cichu, tak by maturzyści nie słyszeli i się nie oburzyli: Waszych dzieci).
POZWÓL MATURZYŚCIE MIEĆ INNE MARZENIA NIŻ TY
Po pierwsze – pogódźcie się z tym, że Wasz maturzysta, Wasza maturzystka najprawdopodobniej wybiera zupełnie inny kierunek studiów, niż Wy byście preferowali. Ten kierunek może Wam się wydawać niepewny („co będziesz po nim robić?”), zbyt wyeksploatowany („w tym zawodzie jest już przesyt rynku”), niepoważny („ani to zawód, ani to konkretna wiedza”), za trudny („pierwszy rok kończy zaledwie jedna czwarta studentów, zmarnujesz tylko czas”), zbyt zwariowany („takie studia wybierają tylko jacyś wariaci, którzy potem kręcą się na vlogach, youtubach i protestach”). Trudno. Czasem trzeba pozwolić komuś popełnić błąd – a czasem możecie się sami zdziwić, jak bardzo pozytywnie zostaniecie rozczarowani.
NIE BÓJ SIĘ MÓWIĆ O TYM, CZEGO SIĘ BOISZ
Po drugie – rozmawiajcie o swoich obawach. Co istotne: rozmawiajcie, ale na zasadach równorzędnej dyskusji, nie na zasadzie „rodzic wie lepiej”. Może się okazać, że Wasze uwagi dadzą przyszłemu studentowi do namysłu i pomogą zweryfikować wstępną decyzję. Może też być tak, że to właśnie Wy zostaniecie przekonani, uspokojeni – bo w spokojnej, szczerej wymianie zdań maturzysta wyjaśni Wam pewne rzeczy albo podzieli się swoim szczegółowym pomysłem na siebie.
ZACHĘCAJ DO POSZUKIWANIA (I WSPIERAJ W POSZUKIWANIACH)
A jeśli tego szczegółowego pomysłu maturzysta nie ma – nawet takiego ogólnego? Mówimy o osobach w wieku 18, 19 lat – mają prawo czuć się zagubione w tej nowo zdobytej rzeczywistości, mają prawo mieć wątpliwości co do tego, kim chcą zostać, jak chcą zbudować swoje życie. Tu ponownie rada – rozmawiajcie. Tym razem jednak w klimatach poszukiwania: co maturzysta najbardziej lubi robić, w czym jest dobry, jakie dziedziny, dyscypliny nauki mu pasują? (Można nie wiedzieć, że chce się być tłumaczem współczesnych powieści pisanych w językach skandynawskich, ale stwierdzenie, że woli się przedmioty humanistyczne od matematyki, biologii czy rysunku technicznego, jest już łatwiejsze).
SIĘGNIJ PO NARZĘDZIA I ŹRÓDŁA
Przydatne w tych poszukiwaniach mogą się okazać mapy myśli – to naprawdę dobry sposób na prywatną burzę mózgów, takie wypisanie wszystkiego, co się maturzyście kojarzy z „fajnym dorosłym życiem”, „pracą dla mnie” i „o czym chciałbym się uczyć na studiach”. Można też, jeśli maturzysta ma trochę bardziej sprecyzowany kierunek zainteresowań, zachęcić go o szukania książek na ten temat, artykułów, a nawet wraz z nim pogrzebać na YouTubie i znaleźć filmiki, które byłyby niezłym źródłem informacyjnym.
OGRANICZENIA ZDROWOTNE TO NIE TABU
I jeszcze coś, o czym mało się mówi, choć powinien to być temat poruszany bez obaw: możliwości fizyczne i zdrowotne maturzysty. Teoretycznie, zgodnie ze współczesną modą, twierdzimy, że wszyscy mogą wszystko – ale przecież po cichu wiemy, że to nie jest prawda. Gdy Wasz maturzysta ma jakieś konkretne problemy zdrowotne, które dyskwalifikują go w przypadku części zawodów, naprawdę warto z nim o tym porozmawiać. Jeśli będzie chciał dalej próbować dostać się na wymarzony kierunek, dążyć do wymarzonej pracy – to przynajmniej będzie robił to, świadom własnych ograniczeń, a może nawet dzięki tej świadomości poradzi sobie lepiej. Jeżeli już teraz uwzględni swoje ograniczenia – to może szybciej zacznie szukać dla siebie innych, a też satysfakcjonujących dróg?
(Pokażę Wam prosty przykład: jako nastolatka w pewnym momencie bardzo chciałam być astronautką, a potem policjantką. Szczere rozmowy z rodzicami pokazały mi jasno, że z racji problemów zdrowotnych będę z miejsca zdyskwalifikowana, bo nie spełnię wymogów dotyczących sprawności fizycznej ani stanu zdrowia. Przerzuciłam się więc na myślenie o astronomii, potem się zorientowałam, że wolę powieści i gramatykę niż jakieś dziwaczne wzory. Ostatecznie wybrałam filologię polską, o której marzyłam przez ostatnie dwa lata liceum. Gdyby rodzice nie rozmawiali ze mną wprost o tym, czego w związku z zaleceniami lekarskimi zwyczajnie nie powinnam robić, by nie zaszkodzić samej sobie, to być może moje pierwsze lata studiów byłyby ponurą wędrówką między kierunkami, na które nie miałabym szans się dostać, i kierunkami, które oznaczają pracę zawodową, jakiej nie zdołałabym podjąć. Niech zatem temat zdrowia nie będzie tabu – tabu nigdy nikomu nie wychodzi na zdrowie).
ŚMIECH: TUTAJ ZAKAZ WSTĘPU
Czy coś jeszcze? A tak, ważna rzecz: nie śmiejcie się. Nieważne, co Wasz maturzysta, Wasza maturzystka wymyśli – nie śmiejcie się, jeśli widać, że traktuje to poważnie. W żadnym wieku śmiech z naszych planów nie boli tak bardzo, jak w wieku nastoletnim; i żaden śmiech nie rani tak bardzo, jak śmiech naszych rodziców. Koleżanki można uznać za głupie, kolegów można pogonić nieeleganckim gestem, dalszą rodzinę można zignorować, nauczycieli skwitować paroma dosadniejszymi zdaniami; ale rodziców – rodziców nie da się unieważnić. I nie chce się ich unieważniać, bo przecież jako rodzice są tymi, którzy znają dziecko (przepraszam, maturzystę!) najlepiej, więc ich śmiech podważa samoocenę w wyjątkowo absolutny sposób. Nie śmiejcie się zatem; rozmawiajcie, argumentujcie, nie zgadzajcie się, ale się nie śmiejcie, nie wyśmiewajcie, nie traktujcie protekcjonalnie tych nastoletnich pomysłów na studia, pracę i styl życia. Jeden śmiech z informacji, co maturzysta chce studiować – i straciliście szansę na merytoryczną dyskusję o jego wyborze studiów.
ŚWIAT (I MATURZYSTA) TRWA DALEJ
Na zakończenie: przypominajcie, że jedna zła, nieudana decyzja to nie koniec świata. Pewnie, szkoda tego straconego roku – jednak ludzie zmieniali i zmieniają kierunki studiów, nawet uczelnie, i wcale im się przez to nie zawala życie; ani też przyszły pracodawca nie patrzy na kogoś, kto raz czy dwa zmienił kierunek, jak na osobę niepoważną czy niewartą zaufania. Grunt, by młody człowiek dążył do spełnienia swoich marzeń.
A o czym młody człowiek marzy najbardziej? Zapytajcie Waszych maturzystów, bo tylko oni znają odpowiedź. Jeśli pozwolą Wam uczestniczyć w przenoszeniu tej odpowiedzi na praktyczne działania (czyli studia), to możecie sobie szczerze pogratulować zdanej matury. Matury z bycia rodzicem.
PS Jeżeli chcecie poczytać o uczelniach i kierunkach, o których warto pomyśleć, to zapraszamy do naszego kolejnego artykułu, który znajduje się tutaj. W tym artykule czeka też na Was pewna niespodzianka!