Moi drodzy! Mamy kryzys. Pozostawione, pozamykane sklepiki, opustoszałe kina, teatry, muzea, galerie, baseny, hotele, restauracje, biura, szkoły – to już jest bardzo długa lista tego, do czego w chwili obecnej nie mamy dostępu. Przenieśliśmy swoją aktywność do sieci. Kwitnie ona na portalach społecznościowych, a na YouTube, mnoży się od nowych celebrytów, którzy tam właśnie znaleźli swój sposób na życie.
Wspaniale, nie zgłaszam sprzeciwu. Każdy ma prawo do takiego realizowania indywidualnego projektu życia, jaki sobie wymyślił i w taki sposób, jak postanowił go urzeczywistnić. Ja też sobie szperam i znajduję różne ciekawe propozycje na tym kanale. Ostatnio szukałam guzików z przełomu XIX i XX wieków, bo potrzebuję ich do podkreślenia przenikających się stylów w modzie na przestrzeni stuleci. Padło na guziki, bo najtrwalsze i mogły się zachować. Szukałam ich pod hasłem „ vintage shop”, „outlet shop” i przy okazji trafiłam na wyjątkowy second hand. Zapytacie, gdzie? Dość daleko, bo za oceanem, w USA. Odkryłam go dzięki przeuroczej youtuberce, która tak rewelacyjnie o nim opowiadała, że zdecydowałam się nie tylko na lajki, lecz również na subskrypcję kanału.
Tak poznałam Saszę, damę w średnim wieku, pochodzenia rosyjskiego, która od wielu lat mieszka w Stanach i systematycznie odwiedza specyficzny second hand, który przypomina wysypisko wszystkiego. Znajduje się w ogromnej hali, w której ustawione są niezbyt głębokie, ale za to ogromne kontenery na kółkach. W godzinach, kiedy hala jest otwarta dla kupujących, kontenery są kilkanaście razy zmieniane: poprzednie zabierane, a wstawiane nowe, oczywiście z nowym towarem. Wymiana odbywa się podobnie jak w programach MasterChef: ostatnie 15 sekund, kucharze podnoszą ręce, a potrawa ma być gotowa. Podobnie z kontenerami: na dźwięk gongu wszyscy kupujący muszą odejść od kontenerów, żeby można je było zastąpić nowymi. Nie muszą podnosić rąk, wystarczy, że odejdą.
Nie sądźcie jednak, że to przeszukiwanie, błądzenie klientów pomiędzy nimi, oglądanie tego, co się spodobało i pakowanie do koszyków, odbywa się tradycyjnie. Dla większości odwiedzających to miejsce pracy, tylko bez nadzoru i wymagań pracodawców i bez umowy. To centrum handlowe i oaza biznesu. Wiem, że w tej chwili macie prawo mi nie wierzyć, ale tak jest. Dzięki odwiedzaniu tego kanału zdobyłam bezpłatną wiedzę na temat organizacji i zarządzania, zachowań wynikających z różnic kulturowych, jak również z podstaw handlu i biznesu. Uznacie, ze to nieprawdopodobne, a jednak. Po tej hali nie spaceruje się i nie traci czasu na oglądanie, a tym bardziej na wybieranie. Ta ciuchlandia kieruje się swoimi prawami. Jeśli tych praw nie znamy, to nie mamy tam czego szukać, bo będzie to tylko wysypisko śmieci, a nie miejsce, w którym znajdziemy perełki, unikaty i cudeńka.
Wchodząc na taką halę i chcąc coś sobie wyszperać, musimy mieć wiedzę, jak nawiązać kontakt z kontenerem, jak pilnować swojego wózka na zdobycze, jak umknąć przed konkurencją i jak ją zmylić. To podstawowa wiedza, którą powinniśmy posiąść. Dlaczego? To słuchajcie!
Do kontenerów można podejść z każdej strony. Rzeczy, które się w nich znajdują, nie są ani poukładane, ani posegregowane. Odzież, obuwie, dodatki, biżuteria, zabawki, elektronika, ozdoby, pościel, obrazy – leżą jedne na drugich. Dlatego trzeba się dokopywać, przerzucać, i to nie gołymi rękami, bo można się pokaleczyć. Trzeba też jak najszybciej zająć dobrą pozycję przy kontenerze, bo inni będą nas przepychać, aż całkowicie zablokują nam dostęp. Liczy się szybka orientacja: co biorę, a czego nie. Nie można tracić czasu na rozważania. Selekcji dokonamy później. Najpierw musimy się skupić na wyławianiu łupów. Musimy też pilnować swojego kosza na kółkach, bo możemy wszystko stracić. Gdy pozostawiamy go bez nadzoru, inni mogą z niego wyjmować rzeczy, więc dobrze jest nasz kosz zakryć jakimś pledem, prześcieradłem, aby nikogo nie kusił zawartością.
Kupujący dzielą się na cztery główne kategorie, różniące się umiejętnościami. Pierwszą z nich są szperacze, czyli ci, którzy grzebią w kontenerach z dużą szybkością i błyskawicznie, po paru grzebnięciach, oceniają zawartość: gdy ich nie satysfakcjonuje, pędzą do innych punktów. Drugą kategorię stanowią tak zwani przepinacze. Do nich należy szybka ocena już zdobytego towaru. Jeśli jest niezadowalająca, błyskawicznie wracają do szperania w innych pojemnikach. Trzecia kategoria to obserwatorzy. Oceniają zainteresowanie klientów jakimś konkretnym kontenerem. Aby od niego odciągnąć, symulują tłok w innym miejscu. Na końcu znajdują się grabieżcy. Porywają niepilnowane kosze i po prostu z nimi znikają, bo właściciel nie był dość czujny.
Ci, którzy traktują wizyty w takim miejscu jak pracę, są wyspecjalizowani. Niektórzy na przykład nic nie kupują, tylko wychwytują wszystkie torby, torebki, saszetki, kosmetyczki i szukają w nich gotówki. I zapewne się zdziwicie! Przez jeden dzień można zwiększyć swój budżet od kilkunastu do kilkuset dolarów! Są tacy, którzy polują tylko na markowe i nowe rzeczy, opakowane lub z metkami. Są ci, którym zależy na poszukiwaniu biżuterii ze złota i srebra. A są i tacy, którzy polują na oryginalne markowe starocie renomowanych dizajnerskich firm. Poddają je renowacji i sprzedają w sieci za niebagatelne sumy.
Poniższe zdjęcia przedstawiają wygląd tej hali z kontenerami, wózki z upolowanymi rzeczami, markową sukienkę bez skazy i lekarską torbę z 1860 roku – oryginalną, skórzaną. Kosztowała grosze, a szczęśliwa znalazczyni sprzedała ją po odnowieniu kolekcjonerowi „za niewiele”, bo tylko 1590 dolarów amerykańskich. Ten rzekomy śmietnik to tak naprawdę żyła złota.
Trzeba jednak pamiętać, że bez względu na to, gdzie byśmy byli i na czym byśmy chcieli swój biznes zbudować – w każdym przypadku wiedza jest niezbędna.
O AUTORZE:
Prof. Sławomira Gruszewska
Wykładowca
Szczecińskiej Szkoły Wyższej
Collegium Balticum
Biografia