EDUKACJA DOMOWA, CZYLI CO WARTO PRZECZYTAĆ
Edukacja domowa bowiem to coś więcej niż samo „uczenie się w domu” – to cała koncepcja edukacyjno-pedagogiczna, pomysł na ukierunkowanie nie tylko nauki, lecz i wychowania, a zarazem zobowiązanie: wobec dziecka, wobec siebie, wobec zadań edukacyjnych. Zbyt często w potocznym rozumieniu utożsamiamy edukację domową po prostu z uczeniem (się) w domu, bez głębszej refleksji, co tak naprawdę owa nauka w domu oznacza i z jakimi wiąże się wymogami, wyzwaniami, skutkami.
Efekty widzimy choćby obecnie: ponieważ z powodu pandemii normalne funkcjonowanie szkoły zostało zawieszone, dzieci i młodzież uczą się za pomocą narzędzi online, nauczyciele realizują elementy programu w formule e-learningu. Uczniowie zatem uczą się w domu – to prawda. Nie jest to jednak „edukacja domowa” – a takie hasło zaczęło się już gdzieniegdzie pojawiać. Nie jest to edukacja domowa, skoro koncepcja realizacji podstawy programowej pochodzi z zewnątrz, czyli ze szkoły zinstytucjonalizowanej; nie jest to edukacja domowa, skoro prowadzą ją nauczyciele. Fakt, że uczeń z powodu zamknięcia szkoły znajduje się w domu, nie czyni jego nauki edukacją domową. Podobnie – szczególnie! – nie tworzy edukacji domowej fakt, że rodzice odrabiają lekcje z dziećmi lub (co gorsza) za dzieci.
Edukacja domowa to szeroko zakrojona koncepcja nauczania dziecka w domu, przez rodziców, w oparciu o wymogi edukacyjne danego kraju (w naszym przypadku – polskiej podstawy programowej). To zarazem pomysł na budowanie relacji z dzieckiem – i to relacji wieloaspektowej, bo dotyczącej nie tylko samej edukacji, lecz także sposobu przekazywania wiedzy, wprowadzania w świat, w tym w wartości, budowania równowagi między pracą a odpoczynkiem, odkrywania własnych preferencji uczenia się, technik zapamiętywania, porządkowania wiedzy etc. To także – powiedzmy szczerze, naprawdę wymagający – pomysł na wprowadzanie dziecka w świat relacji społecznych. Trening socjalny, który w tradycyjnym systemie edukacji zostaje z góry zapewniony – koleżanki i koledzy w klasie, zabawy na przerwach – w przypadku edukacji domowej wymaga odpowiedniego, samodzielnego zaaranżowania. Bądźmy jednak wciąż szczerzy – i jedna, i druga forma ma swoje wady oraz zalety, więc bezpodstawne byłoby absolutne gloryfikowanie czy postponowanie którejkolwiek z nich.
Największe natomiast wyzwanie w edukacji domowej stanowi sam proces edukacji, wymagający od przynajmniej jednego z rodziców umiejętności pedagogicznych, dydaktycznych, porządnego zaznajomienia się z materiałem programu. Bonusem jest podejrzliwe traktowanie tej formy nauczania przez część społeczeństwa. Wynika to z naszej nadal dość skromnej wiedzy o edukacji domowej jako zjawisku edukacyjnym, czego dowodzi sygnalizowane na wstępie dzisiejsze utożsamianie nauczania zdalnego z ową edukacją domową. Powtórzmy jeszcze raz: to, że dziś polskie dziecko uczy się online i korzysta z e-learningu we własnych czterech ścianach, w żadnym razie nie oznacza, że całe polskie społeczeństwo przeszło na edukację domową. To tak, jakby stwierdzić, że skoro w tym tygodniu w bufecie nie ma dań mięsnych (bo mięsa akurat nie przywieziono), wszyscy korzystający z bufetu przeszli na wegetarianizm. Z powodu pandemii mamy do czynienia z czymś, co niektórzy określają „edukacją kryzysową” – i ta nazwa dobrze oddaje zarówno sytuację, jak i wyzwania, przed którymi stajemy.
W związku z powyższymi nieporozumieniami, a także by przybliżyć rodzicom i nauczycielom edukację domową jako koncepcję nauczania (i podsunąć kilka rozwiązań przydatnych w zdalnym „nauczaniu kryzysowym”), postanowiliśmy przypomnieć jedną z naszym publikacji – „Edukacja domowa. Teoria i praktyka”, pod redakcją Danuty Tomczyk i Mirosława Zająca, wydaną w 2018 roku przez wydawnictwo SSW Collegium Balticum. W pierwszej części, „Edukacja domowa w założeniu różnych nauk”, znajdziecie uwagi dotyczące między innymi filozoficznych i prawnych aspektów tego zjawiska. „Edukacja domowa – założenia historyczne” wprowadza nas w dzieje edukacji domowej – formy nauczania bardzo mocno ugruntowanej w społecznościach wielu krajów. Przy okazji można zaobserwować, jak te dwie formy – nauczanie w domu i nauczanie publiczne, zinstytucjonalizowane – przez wieki egzystowało równolegle, nieraz się zderzało, a czasem wspierało. Niekiedy dominacja jednego lub drugiego modelu wynikała z warunków historyczno-politycznych, kiedy indziej – mód intelektualnych i przemian społecznych. Nas, rzecz jasna, szczególnie interesuje wiek XX i najnowsze dekady, jednak nie zdołamy zrozumieć ich w pełni bez przyjrzenia się poprzednim epokom.
Ostatnia część, „Edukacja domowa w praktyce”, to teksty, które można określić jako „raport z pola bitwy”, choć z uwagi na charakter edukacji domowej słowo „bitwa” należałoby raczej zastąpić mianem „zabawonauki” czy „naukozabawy”. Autorki pokazują, jak realizacja tej formy nauczania wyglądała w ich własnej domowej praktyce. Te fragmenty szczególnie polecamy rodzicom – może któryś z pomysłów okaże się pomocny i wesprze Was (oraz Wasze dzieci) w czasie obecnej nauki zdalnej?
Poza tym zawsze warto zerknąć, jakie jeszcze są możliwości nauczania (i wychowywania). Dodatkowe źródła inspiracji stanowią dla procesu dydaktycznego i pedagogicznego nieocenione wsparcie.
„Edukacja domowa. Teoria i praktyka”, red. D. Tomczyk, M. Zając, Szczecińska Szkoła Wyższa Collegium Balticum, Szczecin 2018, ss. 202.
O AUTORZE:
dr Barbara Popiel
Prorektor ds. jakości kształcenia
Szczecińskiej Szkoły Wyższej
Collegium Balticum
Biografia