Mimo tego, że prawie całą wiedzę można dziś pozyskać z sieci (podręczniki, opracowania, zestawy wykładów…), to ciągle jeszcze ważna jest żywa obecność wykładowcy, który chce coś studentom przekazać.
Sama wykład uważam za udany i dobry, kiedy – co oczywiste – przekażę w nim zaplanowane treści merytoryczne (niekoniecznie zawsze to się udaje). Ale dodatkowo chciałabym po wykładzie mieć poczucie, że
1) nie nudziłam,
2) że utrzymywałam uwagę słuchaczy,
3) że w jakiś sposób „trafiłam im do przekonania”,
4) że to, co mówiłam zostało zrozumiane i wykład nie był tylko próżnym gadaniem.
To, że utrzymuje się uwagę studentów i że nie mówi się nudno, schematycznie, „podręcznikowo” i sztywno – można zauważyć, obserwując słuchaczy. Problematyczne dla mnie jest uzyskanie choćby znikomej pewności, że to, co mówię na wykładzie zostało zrozumiane. Rozumienie to odkrywanie sensu i znaczenia przekazanych treści. Jeżeli już coś zrozumiemy, to rozumiemy to „dla siebie”, w pewnym sensie „na zawsze”; nie musimy uruchamiać mechanizmu zapamiętywania. Bo jakże często uczymy się na pamięć tylko docelowo, doraźnie – a po jakimś czasie nic z tego w głowie nie zostaje.
Kiedy już rozumiemy, potrafimy odpowiedzieć na pytania zaczynające się od słowa „dlaczego” – na przykład: dlaczego myślenie starożytnych filozofów może mieć znaczenie dla współczesnych pedagogów; dlaczego poglądy na wychowanie konstruowane w dwa wieki wcześniej mają tak porażającą trwałość…
Po swoich wykładach przekazuję studentom materiały – wykłady już z uporządkowanymi bardziej systematycznie treściami i mam oczywiście nadzieję, że je przeczytają, że teksty pomogą w ugruntowaniu rozumienia omawianych zagadnień.
W wykładach nie stosuję prezentacji, wolę poprzestać na swojej wykładowej narracji, która powinna utrzymać rozumne słuchanie i uwagę. Nie lubię prezentacji, bo w jakiś sposób zniewalają mnie jako wykładowcę, przekierowują moje spojrzenie na obrazy i tracę z oczu ludzi.
W ubiegłym roku przeczytałam prowokacyjny tekst o stosowaniu prezentacji duńskiego profesora filozofii i biznesu, który w swojej uczeni w Kopenhadze zainicjował ruch na rzecz zakazu używania programu PowerPoint w salach wykładowych. Uważa on, że prezentacje to „przekleństwo milionów niewinnych słuchaczy od korporacji do sal uniwersyteckich. PowerPoint sieje intelektualną nudę i powoduje głupotę”, że studenci kompletnie go nie słuchają a on zanudza sam siebie, że znika interakcja pomiędzy studentami a wykładowcą. Zainteresowanych tym tekstem odsyłam na stronę http://krytykapolityczna.pl/nauka/zakazac-power-pointa-na-akademii/.
Oczywiście kwestia stosowania prezentacji na wykładach jest co najmniej dyskusyjna. Tak naprawdę chciałabym usłyszeć tutaj także głos studentów – jaki wykład aprobują, uznają za pożyteczny, a jaki sposób wykładania odrzucają, uważają za stratę czasu…
O AUTORZE:
Prof. dr. hab. Aleksandra Żukrowska
Rektor Szczecińskiej Szkoły Wyższej
Collegium Balticum
Biografia