05/02/2021

Zima jeszcze nie mija, ale za to semestr się kończy i fakt ten jest niezwykle pocieszający. Obostrzenia trzymają, szczepionki trwają i życie toczy się dalej. A jak je możemy zagospodarować, wykorzystać i ulepszyć? Oto pytanie, na które postaram się odpowiedzieć. Ale nie oczekujcie ode mnie konkretnej rady, tylko drobnej sugestii, opartej na przeżyciu z którym przyszło mi się zmierzyć. 

Pójść nie ma gdzie, bo każdy możliwy punkt spotkań, typu: galeria, restauracja, kawiarnia, kino, wystawa, klub, czytelnia, wciąż jest w hibernacji. Pozostaje tylko spacer w wolnej przestrzeni, bo wizyty znajomych i u znajomych nie są preferowane. Mam swoje ukochane miejsca z dzieciństwa, które lubię odwiedzać i przy okazji przypomnieć sobie te widoki, które napawały mnie radością; pozostały jednak już tylko obrazami w pamięci, bo teraz wyglądają zupełnie inaczej albo w ogóle już ich nie ma. Mam taka ulubioną trasę po toruńskiej Starówce od Nowego Rynku do pomnika Mikołaja Kopernika, a potem w dół do Bulwaru Filadelfijskiego nad brzeg Wisły. Trasa znana i lubiana.

Fantastyczny relaks, bez napięć, stresu, z poczuciem emocjonalnego zaangażowania i wolnością od trosk. Tak było do tej pory i nie napotykałam na tej trasie żadnych niespodzianek, które mogłyby zakłócać przejście wytyczoną trasą. Ale w pewnym momencie, kiedy mijałam wejście, które kiedyś prowadziło do ulubionego sklepu z karmelkami, gdzie zawsze unosił się fantastyczny zapach czekolady – coś w środku mnie zakwiliło, coś jakby zaskowyczało, nie wiadomo dlaczego. Najpierw to zignorowałam, jednak myśli zaczęły się kłębić w tempie przypominającym tsunami. Ale to nie wszystko, zaczęłam smutnieć! No tak, teraźniejszość, przeżywana w czasie rzeczywistym, nie poradziła sobie z blokowaniem nostalgicznych wspomnień. Mój umysł wyzwolił się spod reżimu oglądania i wypoczywania – i wbrew moim oczekiwaniom zderzył ze sobą w sensie emocjonalnym dwa wymiary: wspomnienie i teraźniejszość, wymuszając na tych dwóch przestrzeniach nagłą potrzebę ich porównania.

Emocje zarejestrowane w przeszłości zdecydowanie zwyciężają w zderzeniu z tymi z teraźniejszości. Dlaczego? Bo teraźniejszość jeszcze ich nie weryfikuje i nie klasyfikuje w przedziałach: fajne – niefajne. A przeszłość już ma to zrobione i tylko czeka na moment, aby nam o nich przypomnieć.

I tak z minuty na minutę zaczęłam popadać w przygnębienie, mimo że wspomnienia nie miały obciążającego charakteru. Jednak gdy do głosu dochodzi proces porównywania, to zapamiętane wrażenia czy odczucia „z kiedyś” wygrywają z tym, co czujemy w chwili obecnej. Ale moment! Przecież ja się nie umawiałam na przeżywanie smutku. I tak, bez uprzedzenia, nagle znalazłam się w trójkącie bermudzkim. Nie sądźcie, że ma on cokolwiek wspólnego z geograficzną przestrzenią pomiędzy Bermudami, Miami i Puerto Rico na Atlantyku. Mój trójkąt bermudzki miał swoje własne, umowne przestrzenie.

U jego podstawy z jednej strony przycupnęło poczucie krzywdy, że dzieciństwo minęło, odeszło i to bez pożegnania. A czy miało wyjście i jakąkolwiek szansę, żeby się pożegnać? Żadnej! Absolutnie żadnej! Liczymy miesiące, dni, a nawet godziny, przebierając nogami, żeby świętować osiemnastkę! Nieprawda? Ktoś chciałby zaoponować? Wiadomo, że nikt nie urządzał fety z okazji rozstawania się ze swoim dzieciństwem, bo niby kiedy by to miało być? Po skończeniu jedenastego roku życia, a może siedemnastego?

Z drugiej strony zamajaczyło poczucie żalu, no i coś jeszcze zamigotało na samym jego wierzchołku. Co? Właśnie to, czego nie chciałam, ale poczułam: smutek! Nikt go nie zapraszał, a on niespodziewanie zakwitł, jak fiołek w styczniu! Ale to nie wszystko: ramiona tego wyjątkowego trójkąta zamykają w swoim wnętrzu pewną przestrzeń; przestrzeń ta, w zależności od dynamiki trzech wyżej wymienionych i wytłuszczonych sił, wypełnia się ogólnym przygnębieniem, które ja nazywam: paskudą. To taki stan, który zaczyna uwierać, doskwierać i przeszkadzać w cieszeniu się chwilą. Popatrzcie na rysunek: oto, jak tworzy się niezaproszony, ale jednak obecny trójkąt bermudzki.

Trójkąta z paskudą w środku trzeba się pozbyć natychmiast! Musi zostać zahamowany potok napływających myśli w tym samym momencie, gdy tylko się pojawią. Opóźnianie ich identyfikacji potęguje przygnębienie i ogranicza ich zahamowanie.

Jak to można zrobić? Należy natychmiast wysłać patrol i skomunikować się z jego rezultatem. Jeśli nie zachowamy czujności i nie zabawimy się w zwiadowcę, to tak, jakbyśmy z ogrodu zoologicznego wyprowadzili lwa bez kagańca i smyczy. Tak samo myśli bez nadzoru staną się niebezpieczne. Trzeba więc zadać sobie pytania: „Jaka myśl uruchomiła moją zmianę nastroju? Czego dotyczy?”. Znając odpowiedzi na te dwa pytania, możemy zadać kolejne: „Czy ta myśl ma w tej chwili jakieś ważne i twórcze znaczenie? Jeśli pozostanę przy jej rozważaniu, to jaki osiągnę rezultat końcowy? Czy pozostając z tą myślą, dobrze się czuję? Czy zatrzymując ją, będę dobrze się czuł również w ciągu kilku najbliższych godzin? I czy ta myśl ma wpływ na moje pragnienia oraz oczekiwania tu i teraz?”.

Jeśli na te pytania odpowiemy NIE, będzie to sygnał, aby natychmiast przerwać zastanawianie się nad nimi i porzucić dręczącą nas paskudę – na rzecz natychmiastowej poprawy nastroju. Może to być dowolna czynność, w zależności od miejsca, w którym się znajdujemy. Należy przerwać zajmowanie się tym, co właśnie robimy. Ja nie miałam zbyt wielkiego wyboru, więc musiałam zawrócić z rutynowej trasy spaceru, co uczyniłam natychmiast. No, oczywiście nie bez oporów, ale zawróciłam. Wykonałam dwa telefony i nakarmiłam gołębie na rynku. Myśli delikatnie, ale wolno się cofały.

Gdy myśli już się pojawią i znajdą dla siebie podatny grunt, mogą rozpanoszyć się na dobre i nie opuszczać nas nawet przez kilka dni. Nie można do tego dopuścić.

Wróciłam do domu i w towarzystwie mojej córci dokończyłam przerwany spacer. Poszłyśmy zanurzyć się i poczuć cudowną, zimową aurę lasu.

Wieczorem jednak wróciłyśmy na Starówkę i do naszych wspomnień – tylko mój przedpołudniowy smutek już nam nie towarzyszył.


O AUTORZE:

prof. Sławomira GruszewskaProf. Sławomira Gruszewska

Wykładowca
Szczecińskiej Szkoły Wyższej
Collegium Balticum

Biografia

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz również
Skip to content