Czas nie wraca, ale tym nie ma powodu się martwić! Najfajniejszy jest ten, który nadchodzi!
Wolni od uczelnianych obowiązków, zaczynamy powoli wracać do tego, do czego przywykliśmy przed inwazją wirusa. Pandemia nie wygasła, ale myśmy już ją zignorowali. To widać w zachowaniu większości społeczeństwa. W sklepach i w transporcie publicznym, gdzie jeszcze wciąż obowiązują maseczki, przyłbice, a najlepiej hełmy, nie nosimy ich, zakładamy już tylko wybiorczo albo wcale. Najczęściej trzymamy je w kieszeniach, w zwisie na jednym uchu, pod brodą, na nadgarstku albo w każdym innym miejscu, tylko nie na twarzy.
Zdecydowanie bardziej zdyscyplinowani są seniorzy. Osobiście też jestem zdyscyplinowana! Stosuję się do zaleceń i ograniczam swoją obecność w większych skupiskach ludzkich, chociaż nie ukrywam, że powrót do ulubionych restauracji napawa mnie optymizmem. To daje nadzieję, że wszystko się uporządkuje. Tu muszę dodać słowo: „kiedyś”, bo kiedy to konkretnie nastąpi, tego nie da się jeszcze przewidzieć.
Lato kusi ciepłem, zielenią i otwartą przestrzenią. Może te wakacje nie będą takie, jakie byłyby, gdyby nie Covid-19, ale jakieś będą. I to jest najważniejsze. Zabrałam się za sporządzanie harmonogramu letniego wypoczynku, ale nie było mi dane go dokończyć. Telefon dzwonił bez przerwy, a jeśli już jakieś przerwy były, to bardzo krótkie. Znajomi dopytywali mnie o różne sprawy: a to, czy maski warto nosić, czy nie, czy wysłać dzieci na obóz, czy jeszcze nie, a także czy płyn przeciw komarom też działa na wirusa i czy jeśli się dezynfekuje dłonie, to czy nie przenosi się tej zarazy dalej, skoro wszyscy biorą te pojemniki z odkażaczami do rąk? Zastanawiam się, z jakiego powodu zostałam wybrana na eksperta, skoro nie jestem wirusologiem? Widocznie cześć moich znajomych uznała, że jestem być może bardziej wiarygodna niż inne źródła.
W końcu uznałam, że aby ułatwić sobie pracę przy udzielaniu informacji, muszę skorzystać z jakiegoś klucza. No i wymyśliłam, klucz, patent na odpowiedzi. Składa się z dwóch elementów: pierwszy to inteligencja moich rozmówców, a drugi to ich umiejętność panowania nad lękiem. Dlaczego takie połączenie? Otóż wyszłam z całkiem prostego założenia, że im więcej wiemy, im więcej doświadczamy, tym mniej się boimy. A mniej leku to zdecydowanie więcej czasu na wewnętrzną przebudowę, transformację i niczym niezablokowaną rekreację. Czyli, innymi słowy: czas na pogłębienie wiedzy na własny temat, bo gotowość do interesowania się sobą, rozumienia siebie, służenia sobie, pielęgnowania siebie to jedne z najcenniejszych cech, które nie tylko ułatwiają nam życie, lecz również pozwalają również na zdystansowanie się do wielu spraw i nieprzejmowanie się tymi, które dopieszczania i kontynuacji nie potrzebują.
Może to brzmi egoistycznie, ale jest bezpieczne, bo zdecydowanie zapewnia nam większą radość życia. Chcecie wiedzieć, co należy odpuszczać i czemu nie poświęcać ani minuty? Proszę bardzo! Na przykład: umawiamy się z przyjaciółmi w jakiejś restauracji, bez szczególnej okazji, żeby poplotkować o innych, a jak nie o innych, to o polityce. Ktoś podsuwa myśl, że jest jakaś nowa knajpka: wystrój super, jedzenie super, obsługa super, a w toalecie zawsze papier, mydło i dobrze działający kran. Idziecie ją odwiedzić. Z karty dań wynika, że tego, co w niej jest, nie jedliście, bo nawet nie kojarzycie zestawu składników użytych w proponowanych potrawach, ale to nie problem, można dopytać. W końcu coś wybraliście i zamówiliście. Podano i co? Nie da się tego zjeść. Próbowaliście, ale się nie dało! Zapłaciliście bajońską sumę, a nie najedliście się! Byliście więc głodni i wściekli na wszystko, co dopełniło aranżację wydarzenia. Wracacie, głodni oczywiście, a w lodówce pusto i do nocnego sklepu daleko. Pomstujecie, wydzwaniacie do tych znajomych, którzy z wami nie poszli, gratulując im przeczucia, dzięki któremu nie uczestniczyli w eskapadzie do bliżej nikomu nieznanego lokalu gastronomicznego, w którym źle karmią! Tylko po co? No po co tracicie energię na te telefony, do tego na pusty żołądek? Po co fundować sobie refluks, zgagę, niestrawność i wrzody żołądka? Wystarczy, że schudło konto bankowe po zapłaceniu rachunku za niejadalny zestaw.
Zawsze macie dwa wyjścia: pójść spać i pozwolić organizmowi na automatyczną detoksykację oraz spokojną pracę jelit – albo pójść do nocnego po żywność i zjeść cokolwiek, żeby poczuć ulgę stanu nasycenia. Jednak tego drugiego wyjścia nie polecam. A jak złagodzić zdenerwowanie? W najprostszy i ogólnodostępny sposób: uwolnić się od odtwarzania zdarzenia i rozhibernowywania emocji, aby nie powstał efekt tak zwanych emocji fraktalnych. Dlaczego połączyłam emocje z fraktalami? Bo skojarzenie obu tych słów oddaje sedno tego zjawiska. Fraktale to zbiór figur samopodobnych, powtarzalnych, a rozpamiętywanie zdarzenia, nacechowanego emocjami o podobnej energii, poza czasem rzeczywistym, czyli wtedy, kiedy zdarzenie przeszło już do historii życia, bardzo fraktale przypomina i jest zbędne, bo rozstraja system nerwowy, nic nie naprawia, tylko wszystko psuje. Obniża nam nastrój, przygnębia albo rozwściecza.
Podsumowując: żeby nie zadawać zbędnych pytań, nie denerwować się drobiazgami, trzeba skorzystać z własnej inteligencji i wdrożyć procedurę odpuszczania błahostek, które nie mają w życiu większego znaczenia, ale go nabiorą, jeśli zaczniemy je w sobie pielęgnować. Czyli, mówiąc krótko, na razie noszenia maseczek nie ignorujemy, słuchamy własnej intuicji i w pierwszej kolejności dbamy o higienę naszego życia. A jeżeli zapłaciliśmy gdzieś za niesmaczne rzeczy, to nie pomstujemy, tylko tam nie idziemy kolejny raz.
Trzeba otoczyć się opieką i nauczyć rozpoznawać własne pragnienia. Wakacje to dobry czas, aby zacząć. Tylko spokojnie i bez przeciążenia. Zostawcie na chwilę komputery, smartfony i sieć w ogólnym znaczeniu tego słowa; poczytajcie o nadinteligencji i jej znaczeniu, o nadwrażliwości i jej konsekwencjach i wreszcie o niezwykle cennej sztuce odpuszczania wszystkiego, co zbędne, obciążające i niezależne od nas. Spędźcie wakacje z dobrą lekturą i odkryjcie nowych siebie, wypełnionych mniejszym lękiem i większą radością wynikającą z samego tylko istnienia.
O AUTORZE:
Prof. Sławomira Gruszewska
Wykładowca
Szczecińskiej Szkoły Wyższej
Collegium Balticum
Biografia